Saturday 12 October 2013

Kopciuszek - Zupa z soczewicą

Mamy w domu dwa tomy baśni Braci Grimm. Rok wydania - 1986, doba bezfejsbukowa, niewielkie możliwości telewizyjne, więc elektronicznych nianiek brak, a dziecko trzeba czymś zająć. Całkiem krótkie zatem jeszcze moje życie było w momencie, w którym rodzicielka moja kierowana czystą, niewinną matczyną miłością postanowiła poczytać swojej pierworodnej do snu. Nieświadoma zupełnie  makabry, którą niebawem odkryje z zapałem przystąpiła do dzieła. Na rozwój wydarzeń nie trzeba było długo czekać, tom pierwszy, strona 51, baśń o niczego nie zapowiadającym tytule 'Wierny Jan'.
Pozwólcie, że zacytuję:

"Przeraził się król, gdy to usłyszał, ale kiedy pomyślał o tym, jak wierny był mu Jan i że umarł dla niego, dobył miecza, obciął głowy obu chłopcom i krwią pomazał kamienny posąg."

I na tym zakończyła się moja przygoda z Braćmi Grimm na jakieś 15lat mniej więcej. Okazało się jednak, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci, bo w dorosłym życiu przejawiam fascynację makabrą wszelką w literaturze i filmie. Zaczęłam, więc w pewnym momencie sama sobie przed snem te baśnie czytać.

Baśń o Kopciuszku wywodzi się ze starożytności i ma około 700 wersji a jedną z nich jest właśnie ta autorstwa Braci Grimm. Początkowo myślałam, że coś z dynią jeszcze tu powstanie, bo kuchnię mi zupełnie opanowała. Niestety poczciwy wujek Disney trochę namieszał w mojej pamięci swoją karocą z dyni - w grimmowskiej wersji Kopciuszek żwawo maszeruje na bal. Nie ma też dobrej wróżki, złe przyrodnie siostry obcinają sobie palce i pięty żeby pantofelek pasował, krew się leje, a na koniec ptaszki wydziobują im obydwu oczy. Tak w skrócie ;)

Pojawia się jednak soczewica, zła macocha nie chce dopuścić do pojawienia się Kopciuszka na balu u Księcia, dlatego daje jej (niemożliwe praktycznie) zadanie do wykonania z obietnicą, że po jego skończeniu dziewczyna może przybyć do zamku. Zadaniem jest wybranie ziaren soczewicy z popiołu, w czym oczywiście w końcu pomaga wszelkiego rodzaju ptactwo. 

I tak sobie myślę, co ona biedna ma potem z całą tą soczewicą zrobić? Dlatego spieszę na ratunek i proponuję zupkę. To już ten jesienny czas, kiedy gęsta, cieplutka zupa jest jedynym światełkiem w moim ciemnym, mokrym i zawianym szkockim życiu.



Aromatyczna zupa z soczewicą i pomidorami


Składniki:

1 cebula (pokrojona w kostkę)
1 marchewka (pokrojona na plasterki)
1 ząbek czosnku (zmiażdżony lub drobno posiekany)
175 ziaren soczewicy
1 litr bulionu warzywnego
400g pomidorów z puszki
2 łyżeczki koncentratu pomidorowego
1 łyżeczka mielonego kminku
1/2 łyżeczki mielonej kolendry
1 listek laurowy
1 łyżka oliwy


Przygotowanie:

  1. Rozgrzewamy oliwę w garnku, wrzucamy cebulę i smażymy na średnim ogniu 7-8 minut aż zacznie mięknąć. Wrzucamy marchewkę i smażymy kolejne 3 minuty dokładnie mieszając. Dodajemy czosnek, kminek i kolendrę i mieszamy przez kolejną minutę.
  2. Dodajemy soczewicę, bulion, całą zawartość puszki z pomidorami, koncentrat pomidorowy i liść laurowy. Doprowadzamy do wrzenia, zmniejszamy gaz i gotujemy przykrytą do połowy przez 25-30 minut aż soczewica i marchewka będą bardzo miękkie. Doprawiamy do smaku jeśli jest taka potrzeba.
  3. Zupę można zmiksować na krem, będzie dosyć gęsta, wystarczy dodać wtedy więcej bulionu i jeszcze raz zagotować. Ja w kilkuskładnikowych zupach wolę czuć osobne kawałki poszczególnych warzyw dlatego zostawiam ją 'w całości'.





Smacznego!


4 comments:

  1. świetny pomysł na bloga i bardzo przyjemne przepisy :) będziemy Cię podglądać...

    ReplyDelete
  2. Zrobiłam dziś zupę! Jest bardzo smaczna! Niestety nie policzyłam ziaren soczewicy, nie miałam nikogo do pomocy tak jak Kopciuszek ;)

    ReplyDelete