Sunday 27 October 2013

Calineczka - Warzywne łódeczki

Kiedy natknęłam się po raz pierwszy na zdjęcie tak zaserwowanej warzywnej sałatki, od razu na myśl przyszła mi Calineczka. Porwana ze swojego domu przez ropuchy była początkowo uwięziona na liściu lilii wodnej, z którego nie miała jak się wydostać, bo wysunięty był najdalej ze wszystkich i otoczony z każdej strony wodą. Ostatecznie pomogły jej małe rybki, które przegryzły łodygę liścia, dzięki czemu odpłynął on z biegiem strumienia niosąc ze sobą Calineczkę.

'Calineczka przepływała obok różnych okolic, a małe ptaszki siadały w krzakach, patrzały na nią i śpiewały. Liść razem z nią płynął coraz dalej i dalej; w ten sposób powędrowała Calineczka za granicę.'

Absolutnie uwielbiam pięknie podane dania, zwłaszcza te najprostsze, których nigdy nie podejrzewalibyśmy o to, że mogą tak bajecznie wyglądać. Dlatego też postanowiłam, pomimo maminych przestrog z dzieciństwa ('nie baw się jedzeniem!'), stworzyć takie małe cudeńko. 

Sami popatrzcie:




Szczerze mówiąc bałam się, że będzie dużo trudniej niż rzeczywiście było. Tak naprawdę najgorszy jest marchewkowy żagiel - plasterek musi być na tyle cienki, by łatwo się wyginał, ale musi być też wystarczająco długi i równomiernie wycięty, by nie wyglądał jakby miał za sobą podróż przez Trójkąt Bermudzki. Użyłam w tym celu łopatki do krojenia sera - marchewkę obrałam, obcięłam górną i dolną część pozostwiając tylko odpowiedniej długości środek o w miarę jednolitej grubości. Przekroiłam tak przygotowany kawałek przez środek, by uzyskać prostą powierzchnię i od tej powierzchni dopiero cięłam plasterek wspomnianą łopatką. Za trzecim razem wyszedł na tyle sensowny, by można było go użyć :)

Do ukształtowania sałatki użyłam zwykłej okrągłej wycinaczki do ciasteczek o średnicy nieco większej niż długość jajka. Kładziemy ją na talerzu, nakładamy do środka sałatkę i ugniatamy łyżką tak, by wypełnić wolne przestrzenie. Dokładamy tyle sałatki, by uzyskać żądaną wysokość, wyrównujemy powierzchnię.

Na wierzch połowa jajka, marchewkowy żagielek na wykałaczce, listek bazylii i groszek na czubek. Ot, cała filozofia. A jak pięknie :)


Sałatka warzywna


Składniki:

3 Marchewki
3 Ziemniaki
1 Pietruszka
2 Jabłka
2-3 Ogórki kiszone
3 Jajka
ewentualnie 1 puszka groszku lub kukurydzy
sól, pieprz, śmietana 18%, majonez (1 łyżka), musztarda (1 łyżeczka)


Przygotowanie:
  1. Ziemniaki, marchewki i pietruszkę gotujemy, po czym kroimy w kosteczkę, dodajemy pokrojone w kosteczkę jabłka i ogórki kiszone, kukurydzę i groszek (jeśli używamy). Jajka gotujemy na twardo. W normalnych warunkach kroimy w kostkę i dodajemy do reszty składników, w przypadku łódeczek kroimy na pół i podajemy na wierzchu sałatki.
  2. Mieszamy śmietanę z majonezem i musztardą, doprawiamy do smaku solą i pieprzem, ew. odrobiną cukru i mieszamy z warzywami.
  3. Zarówno proporcje jak i same składniki możemy dowolnie modyfikować w zależności od tego co i w jakiej ilości lubimy.







Smacznego!







Saturday 26 October 2013

Księżniczka na ziarnku grochu - Zupa z groszku

Chciałabym opowiedzieć Wam jakąś ładną historię, ale w mojej głowie zapanowała mega pustka. Nawet jak się czasem przypałęta jakaś malutka sensowna myśl, to tylko się biedna obija po kątach i miejsca sobie nie potrafi znaleźć. Ogólny marazm mnie ogarnął. Jest sobie taki nijaki moment w roku między latem a świętami, właśnie teraz i przez jeszcze około miesiąc, nikomu do niczego nie potrzebny i tylko życie uprzykrza. Bo przecież już nie lato, zimno się zrobiło, ciemno jak rano wychodzę do pracy, za chwilę już będzie też ciemno jak wracam. Ale też jeszcze nie zima. Na świąteczne stoiska na German Markecie trzeba jeszcze miesiąc poczekać, w sklepach niby przebłyski bożonarodzeniowe pojawiały się już w sierpniu, ale na dobre rozpanoszą się za dwa, trzy tygodnie. Ja sama uparcie trwam w przekonaniu, że święta zaczynają się w grudniu i wtedy dopiero pozwalam przedświątecznej gorączce zupełnie się opanować. Poddaję się jej z nieukrywaną przyjemnością i nawet te dzikie tłumy ludzi z naręczami siat, siatek, siateczek i paczek, oszalałe żądzą zakupienia jak największej ilości wszystkiego, mają swój urok. Ale jak już ten czas nadejdzie, to więcej Wam o nim opowiem. A dzisiaj - niechcemisizm jesienny w pełnej krasie.

Sięgnęłam ostatnio po raz tysięczny po tom baśni Andersena. Z nostalgii za domem i beztroską dzieciństwa, kiedy nikt nie kazał mi przyjaźnić się najpierw z piątą rano a potem jeszcze z czterdziestominutową wycieczką autobusem, zanim mój pracowniczy identyfikator wpuści mnie do budynku i piknie cichutkie dzień dobry obwieszczająć, że od tej pory, za tą niewypowiedzianą tesknotę za łóżkiem i nieposkromioną potrzebę picia hektolitrów kawy, przynajmniej dostaję pieniążki.

Podobnie jak w historii grimmowskiego Kopciuszka, mamy u Andersena bohaterkę, która ewidentnie potrzebuje pomocy, bo nie ma dziewczyna pojęcia co robić z warzywami. W tym przypadku bezimiennej księżniczce sen z oczu spędza niepozorny zielony groszek. Jak zawsze zwarta i gotowa służę radą - z groszku znacznie więcej pożytku będzie w kuchni niż w sypialni, ugotujmy zatem zupę!




Zupa z zielonego groszku 



Składniki:

1 mała cebula (posiekana w drobną kosteczkę)
1 ząbek czosnku (zmiażdżony lub drobno posiekany)
650g mrożonego groszku
750ml bulionu warzywnego z kostki
oliwa
bekon lub boczek
sól, pieprz



Przygotowanie:

  1. Podgrzewamy odrobinę oleju na patelni, dodajemy cebulę i delikatnie podsmażamy przez ok. 5min. Dodajemy czosnek i smażymy jeszcze przez minutę.
  2. W garnku mieszamy bulion, 3/4 groszku i podsmażoną cebulę. Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy ok 15min. Odstawiamy do ostygnięcia.
  3. Gdy zupa trochę przestygnie, miksujemy na jednolity krem, dodajemy resztę groszku i jeszcze raz zagotowujemy. Gotujemy kilka minut aż groszek dodany w całości zmięknie. Doprawiamy do smaku jeśli jest taka potrzeba.
  4. Zupę podajemy z podsmażonymi paskami bekonu / boczku.





Smacznego!





Sunday 20 October 2013

Harry Potter - Piwo Kremowe

Bez zbędnego rozpisywania się, wracamy dzisiaj z szybką wizytą do magicznego świata Harry'ego Pottera. Oprócz soku dyniowego niezwykle popularnym napojem serwowanym w pubie Pod trzema Miotłami było piwo kremowe. Napój zawierał tak niewielką ilość alkoholu, że upić się mogły nim jedynie skrzaty. Ja mam dla Was przygotowany przepis bez alkoholu, jeśli jednak chcemy dodać mu trochę 'ciepełka' wystarczy uzupełnić przepis rumem :)

Oryginalne angielskie i amerykańskie przepisy oparte są na bazie cream sody - słodkiego gazowanego napoju o mocnym waniliowym aromacie. Można go z pewnością znaleźć w sprzedaży internetowej nie jest to jednak napój popularny ani też łatwo dostępny w Polsce, dlatego zastąpić go możemy mineralną wodą gazowaną z dodatkiem łyżeczki ekstraktu wanilii i słodzika.



Piwo Kremowe






Składniki:


650ml Cream Soda, lub gazowana woda mineralna z wanilią i słodzikiem
1 czubata łyżka brązowego cukru
2 łyżki wody
100ml śmietanki 30%
pół łyżeczki olejku rumowego
3 łyżki masła ( temperatura pokojowa)
kilka kropli octu jabłkowego








Przygotowanie:


  1. W małym rondelku mieszamy cukier z wodą i doprowadzamy do wrzenia na średnim gazie, gotujemy ok. 2 min. ciągle mieszając, aż cukier się zupełnie rozpuści. Zdejmujemy z palnika.
  2. Do rozpuszczonego cukru dodajemy masło, ocet i 50ml śmietanki, mieszamy do połączenia składników. Na koniec dodajemy olejek i jeszcze raz mieszamy. Odstawiamy do wystygnięcia.
  3. Do pozostałej śmietanki dodajemy 2 łyżki cukrowej mikstury i lekko ubijamy, na tyle, by lekko zgęstniała ale nie była zupełnie sztywna.
  4. Pozostały syrop rozdzielamy między 4 małe szklaneczki, zalewamy sodą lub wodą mineralną zostawiając odrobinę miejsca na śmietankę, mieszamy do połączenia napoju z syropem.
  5. Na wierzch nakładamy 1-2 łyżki ubitej śmietanki. Gotowe!


Napój jest bardzo słodki dlatego warto przygotować niewielkie porcje, bo możemy nie dać mu rady ;)








Smacznego! I pamiętajcie, żeby po przygotowaniu pochwalić się efektami Waszej pracy przy pomocy małego żółtego przycisku, który znajdziecie poniżej :)






Wednesday 16 October 2013

Robinson Cruzoe - Chleb z solą morską

Wszystkim nam znany rozbitek, jedyny ocalały z morskiej katastrofy statku, który znalazł się na bezludnej wyspie, na wiele mógł z pewnością narzekać, ale na pewno nie na kwestie kulinarne. Wyspa obfitowała we wszelkiego rodzaju owoce: banany, kokosy, ananasy, cytryny, pomarańcze czy winogrona (które ponadto suszył, by uzyskać rodzynki), zamieszkiwały ją też różne stworzenia jak dzikie króliki i kozy a jako, że wyspy otacza woda, nie brakło mu też ryb i ostryg. Do tego wszystkiego z wraku statku udało mu się ocalić ziarna ryżu i zboża, które zasiał i które przynosiły mu obfite plony. Z wody morskiej uzyskiwał sól, a ze zboża piekł chleb.

Tak się składa, że dzisiaj obchodzimy Światowy Dzień Chleba, dlatego też upieczmy chleb jak Robinson. No nie do końca tak samo jak on, bo użyjemy w tym celu piekarnika, chyba że ktoś ma ochotę zbudować sobie w ogródku piec ;)

Całkiem niedawno, z tęsknoty za prawdziwym (czytaj polskim) chlebem podjęłam pierwsze próby upieczenia swojego własnego pachnącego bochenka. Każdy, kto chociaż chwilę żył w Wielkiej Brytanii wie, że sztuczne, nadmuchane, pełne chemii pieczywo tostowe może ekscytować...przez pierwszy tydzień, maksymalnie dwa. Mi wystarcza fakt, że ten stwór nigdy w życiu nie czerstwieje, a jedynie pokrywa się pleśnią, za której wychodowanie jeszcze kilka (no może kilkanaście) lat temu dostalibyśmy szóstkę z plusem u pani z biologii w podstawówce.
Nie podjęłam się jeszcze wyhodowania zakwasu, więc na razie mam chlebek dla początkujących - na drożdżach :)



Chleb pełnoziarnisty z solą morską

Składniki:

500g pełnoziarnistej mąki chlebowej
1 łyżeczka soli stołowej
1 łyżeczka brązowego cukru
15g miękkiego masła
1 saszetka (7g) drożdży instant
350ml ciepłej wody
1 łyżeczka gruboziarnistej soli morskiej


Przygotowanie

  1. Do dużej miski wsypujemy mąkę, sól, cukier i drożdże i wgniatamy masło. Dodajemy wodę i zagniatamy do uzyskania miękkiego ciasta.
  2. Na lekko oprószonej mąką powierzchni wyrabiamy ciasto przez ok 10 minut (nie dłużej) aż będzie gładkie i elastyczne.Przykrywamy ciasto ściereczką i odkładamy w ciepłe miejsce na ok 1,5 godziny aż podwoi ono swoją objętość. 
  3. Gdy ciasto już wyrosło, jeszcze raz szybko wyrabiamy, przekładamy do formy lub formujemy na kształt bochenka i układamy na natłuszczonej formie. Delikatnie zwilżamy wierzch i posypujemy solą morską, możemy lekko docisnąć dłonią.
  4. Pieczemy przez 15min w 210 stopniach, następnie obniżamy temperaturę do 180 stopni i pieczemy kolejne 15-20 minut, aż chleb się ładnie zarumieni a postukany od spodu będzie wydawał głuchy odgłos.
  5. Piętkę zjadamy od razu gorącą, posmarowaną samym masłem. Resztę studzimy na metalowej kratce ;)







    W ferworze kuchennych emocji, jedną ręką wyciągając chleb z piekarnika, drugą wkładając ciasto do lodówki, stojąc na jednej nodze, drugą próbując wyciągnąć garnki z szuflady, zapomniałam zrobić zdjęcie przekroju chleba. A potem to już najzwyczajniej zniknął niemalże niezauważony, taki jest pyszny.
    Wybaczcie! Więcej się to nie powtórzy!

    Smacznego!



    Saturday 12 October 2013

    Kopciuszek - Zupa z soczewicą

    Mamy w domu dwa tomy baśni Braci Grimm. Rok wydania - 1986, doba bezfejsbukowa, niewielkie możliwości telewizyjne, więc elektronicznych nianiek brak, a dziecko trzeba czymś zająć. Całkiem krótkie zatem jeszcze moje życie było w momencie, w którym rodzicielka moja kierowana czystą, niewinną matczyną miłością postanowiła poczytać swojej pierworodnej do snu. Nieświadoma zupełnie  makabry, którą niebawem odkryje z zapałem przystąpiła do dzieła. Na rozwój wydarzeń nie trzeba było długo czekać, tom pierwszy, strona 51, baśń o niczego nie zapowiadającym tytule 'Wierny Jan'.
    Pozwólcie, że zacytuję:

    "Przeraził się król, gdy to usłyszał, ale kiedy pomyślał o tym, jak wierny był mu Jan i że umarł dla niego, dobył miecza, obciął głowy obu chłopcom i krwią pomazał kamienny posąg."

    I na tym zakończyła się moja przygoda z Braćmi Grimm na jakieś 15lat mniej więcej. Okazało się jednak, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci, bo w dorosłym życiu przejawiam fascynację makabrą wszelką w literaturze i filmie. Zaczęłam, więc w pewnym momencie sama sobie przed snem te baśnie czytać.

    Baśń o Kopciuszku wywodzi się ze starożytności i ma około 700 wersji a jedną z nich jest właśnie ta autorstwa Braci Grimm. Początkowo myślałam, że coś z dynią jeszcze tu powstanie, bo kuchnię mi zupełnie opanowała. Niestety poczciwy wujek Disney trochę namieszał w mojej pamięci swoją karocą z dyni - w grimmowskiej wersji Kopciuszek żwawo maszeruje na bal. Nie ma też dobrej wróżki, złe przyrodnie siostry obcinają sobie palce i pięty żeby pantofelek pasował, krew się leje, a na koniec ptaszki wydziobują im obydwu oczy. Tak w skrócie ;)

    Pojawia się jednak soczewica, zła macocha nie chce dopuścić do pojawienia się Kopciuszka na balu u Księcia, dlatego daje jej (niemożliwe praktycznie) zadanie do wykonania z obietnicą, że po jego skończeniu dziewczyna może przybyć do zamku. Zadaniem jest wybranie ziaren soczewicy z popiołu, w czym oczywiście w końcu pomaga wszelkiego rodzaju ptactwo. 

    I tak sobie myślę, co ona biedna ma potem z całą tą soczewicą zrobić? Dlatego spieszę na ratunek i proponuję zupkę. To już ten jesienny czas, kiedy gęsta, cieplutka zupa jest jedynym światełkiem w moim ciemnym, mokrym i zawianym szkockim życiu.



    Aromatyczna zupa z soczewicą i pomidorami


    Składniki:

    1 cebula (pokrojona w kostkę)
    1 marchewka (pokrojona na plasterki)
    1 ząbek czosnku (zmiażdżony lub drobno posiekany)
    175 ziaren soczewicy
    1 litr bulionu warzywnego
    400g pomidorów z puszki
    2 łyżeczki koncentratu pomidorowego
    1 łyżeczka mielonego kminku
    1/2 łyżeczki mielonej kolendry
    1 listek laurowy
    1 łyżka oliwy


    Przygotowanie:

    1. Rozgrzewamy oliwę w garnku, wrzucamy cebulę i smażymy na średnim ogniu 7-8 minut aż zacznie mięknąć. Wrzucamy marchewkę i smażymy kolejne 3 minuty dokładnie mieszając. Dodajemy czosnek, kminek i kolendrę i mieszamy przez kolejną minutę.
    2. Dodajemy soczewicę, bulion, całą zawartość puszki z pomidorami, koncentrat pomidorowy i liść laurowy. Doprowadzamy do wrzenia, zmniejszamy gaz i gotujemy przykrytą do połowy przez 25-30 minut aż soczewica i marchewka będą bardzo miękkie. Doprawiamy do smaku jeśli jest taka potrzeba.
    3. Zupę można zmiksować na krem, będzie dosyć gęsta, wystarczy dodać wtedy więcej bulionu i jeszcze raz zagotować. Ja w kilkuskładnikowych zupach wolę czuć osobne kawałki poszczególnych warzyw dlatego zostawiam ją 'w całości'.





    Smacznego!


    Tuesday 8 October 2013

    Harry Potter - Sok Dyniowy

    Jesień weszła mi z butami w życie. Nie do końca zapraszana, nie do końca taka, jaką bym chciała. Stała na progu wietrzna i mokra - szkocka. Nie jest taka wspaniała jak nasza polska, kasztanów tu jak na lekarstwo, liście też jakoś tak bezbarwnie tracą swoją zieloność i pewnego dnia po prostu znikają. Ale i z nią żyć trzeba, dlatego postanowiłam ją troszkę oswoić. Zaprosiłam jesień do środka. W przytulnych wnętrzach okazuje się całkiem milutka, szczególnie lubi kuchnię, otwiera się tam, opowiada piękne kolorowe i pachnące historie. Przyniosła też prezenty - dyniowate stworki wszelkiej maści i wielkości.




    Z dyni można wyczarować wszystko - zupę i ciasto, chutney i sok, po prostu magia. Ponadto dynia zawiera sporo witamin i jest bardzo nisko kaloryczna a jej pestki mają wręcz właściwości zdrowotne. Nie dziwi zatem, że sok dyniowy jest niezwykle popularnym napojem w czarodziejskim świecie Harrego Pottera. Myślę, że tego młodego czarodzieja nie muszę nikomu przedstawiać, nawet jeśli nie należycie do tej grupy ludzi, którzy z niecierpliwością czekali na każdy nowy tom, po czym pochłaniali go w kilka dni (tak, to ja właśnie). Dodam, że czekało się długo, bo ostatnie cztery tomy serii miały swoje premiery co dwa lata.

    Jest w USA taki resort parków rozrywki  Universal Orlando, w którym jedną z atrakcji jest właśnie czarodziejski świat Harrego Pottera. Możecie spojrzeć na oficjalną stronę KLIK. Zmęczeni zwiedzaniem możemy nawet zatrzymać się w Pubie Pod Trzema Miotłami i napić się m.in. soku dyniowego. Sprzedawany tam napój został zatwierdzony przez samą J.K. Rowling, wydało mi się więc że musi być najlepszy. Przepis, który mam dla Was, inspirowany jest właśnie jego składem.

    A tak wygląda ten oryginalny:
    Uroczy :)


    Na początek mała wskazówka. Na wszelkiego rodzaju kuchenne przygody wybieramy niewielkie dynie. Wiem, że te ogromne, które ledwo możemy unieść robią wrażenie, ale ani nie są zbyt wygodne do dalszego przetwarzania, ani też nie smakują ciekawie. Są znacznie mniej aromatyczne, mają mocno wodnisty i włóknisty miąższ i nie dostarczą nam takich doznań smakowych jak ich mniejsze rodzeństwo. Te wielkie zostawmy więc na halloweenowe lampiony.


    Sok Dyniowy

    Składniki:


    puree z połowy średniej wielkości dyni (ok 600ml)
    500ml soku jabłkowego (najlepszy będzie świeży ale zwykły z kartonu też daje radę)
    100ml syropu z brzoskwiń z puszki
    1 łyżeczka mielonego cynamonu
    5 goździków
    1/2 łyżeczki mielonego imbiru


     










    Przygotowanie:


    1. Żeby uzyskać puree musimy dynię najpierw upiec. Nagrzewamy piekarnik do 200 stopni, pozbywamy się pestek i otaczających je włókienek, dynię wkładamy do naczynia żaroodpornego przekrojoną stroną do dołu, podlewamy sporą ilością wody (w takiej temperaturze będzie szybko parować). Pieczemy 1 - 1,5 godziny aż miąższ będzie mięciutki a skórka sama zacznie odchodzić.
    2. Pozbywamy się skórki a upieczony miąższ przecieramy przez sitko. Pozostały po przetarciu odsączony miąższ możemy wykorzystać do pieczenia ( ja zrobiłam następnego dnia szybkie muffinki dodając do podstawowych składników dynię, startą marchewkę, rodzynki i cynamon) a potrzebny nam będzie teraz tylko gęsty sok.
    3. Sok wyciśnięty z dyni mieszamy z pozostałymi składnikami w garnuszku i doprowadzamy do wrzenia ciągle mieszając.Gotujemy minutkę i gotowe! Jeśli nie lubicie gęstych soków można jeszcze raz przelać go przez sitko ale dla mnie był rewelacyjny właśnie taki.
    4. W internetach mówią, że sok powinno pić się schłodzony, taki zresztą pili czarodzieje w Hogwarcie i ten w Orlando też pije się na zimno. Ja osobiście na chlodne jesienne wieczory wybieram ten cieplutki prosto z gotowania. Z dodatkiem goździków i cynamonu już mi trochę zasmakował świętami.






    Smacznego!



    Saturday 5 October 2013

    Służące (The Help) - Kurczak Minny

    Kolejna specjalność Minny to kurczak, którego przygotowania uczy jedną z białych pań domu. Jest to jedno z charakterystycznych dla południowej części USA dań, któremu towarzyszy zwykle ugotowana kolba kukurydzy i sałatka Coleslaw.

    Sekretem Minny w przygotowaniu kurczaka jest wcześniejsze namoczenie go w kefirze, co sprawia że mięso pozostaje niesamowicie miekkie i nie wysycha podczas smażenia. Zgodnie z jej przekonaniem cząstki kurczaka powinny spędzić w kefirze czas co najmniej dwóch programów telewizyjnych.

    "Soak the chicken in buttermilk for at least two viewings of daytime tv, preferably As The World Turns"

    Zamiast klasycznego Coleslawa mam ciekawą alternatywę z brukselek i bardzo proszę nie stwierdzać 'o fuuuu brukselki' bo będziecie naprawdę zaskoczeni :)


    Zaczynajmy zatem!





    Kurczak wg przepisu Minny


    Składniki: (na 3 porcje)

    6 udek kurczaka
    500ml kefiru
    przyprawy: papryka, sól, pieprz, jeśli ktoś lubi pikantniejsze smaki to śmiało można użyć chilli lub pieprzu cayenne
    1 jajko
    mąka
    bułka tarta  
    olej do smażenia











    świeże brukselki  - ok.10szt
    1 łyżka śmietany 18%
    2 łyżki majonezu
     kawałek boczku lub bekonu (ja użyłam 3 plastry bekonu)
    1 szalotka
    odrobina soku z cytryny


     3 kolby kukurydzy








    Przygotowanie:

    1. Zaczynamy od marynaty. Mieszamy kefir z jajkami, doprawiamy solą, pieprzem, papryką i ewentualnymi pikantniejszymi dodatkami, zalewamy miksturą kurczaka i wkładamy do lodówki na co najmniej dwie godziny. Spokojnie można przygotować to rano a wyciągać dopiero w porze obiadowej.
    2.  Brukselki siekamy surowe, dodajemy posiekaną cebulkę, boczek lub bekon kroimy w kosteczkę, podsmażamy na patelni, dodajemy majonez, śmietanę, skrapiamy sokiem z cytryny.  
    3. Kolby kukurydzy gotujemy w lekko osolonej wodzie. 
    4. Mieszamy mąkę z bułką tartą w proporcjach 1:1. Kurczaka wyciągamy z marynaty. Obtaczamy w mieszance mąki i bułki tartej. Rozgrzewamy  olej na patelni i smażymy kurczaka na średnim ogniu obracając co kilka minut aż usyka ładny brązowy kolor. Jeśli nasze udka są duże, możemy jeszcze dla pewności, że mięso jest gotowe włożyc je na 5-10min do rozgrzanego piekarnika. 
    5. Podajemy z połówkami kukurydzy i surówką z brukselek.


    Nie ma problemu jeśli wyszło więcej niż byliście w stanie od razu zjeść. Tak przygotowany kurczak jest bardzo smaczny także jako zimna przekąska następnego dnia.





     Smacznego!








    Wednesday 2 October 2013

    Służące (The Help) - Ciasto Karmelowe Minny

    Jak to często ze mną bywa, dowiedziałam się o tej książce przy okazji filmu powstałego na jej podstawie, czyli w okolicach 2011 roku. Ale dopiero niedawno, całkiem przypadkiem wpadła mi w ręce i jako że film bardzo mi się podobał, zabrałam się za czytanie. Lubię czasem przeczytać książkę po obejrzeniu jej filmowej adaptacji i odkryć więcej wspaniałości. Sympatia do filmu ciągle pozostaje a do tego dochodzi zauroczenie książką.
    Akcja toczy się w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku na amerykańskim Południu. Opowiada o relacjach czarnoskórych kobiet służących w tamtym czasie w domach białych rodzin jednocześnie poruszając tematy, z którymi zmagamy się niezależnie od miejsca i czasu w których żyjemy, jak chociażby ograniczenia, którym wszyscy podlegamy, i które pragniemy pokonać.
    Osobom czytającym po angielsku polecam przeczytanie jej w oryginale, język pomocy domowych z Południa jest bardzo charakterystyczny a jego użycie kreuje niezwykle prawdziwą atmosferę.
    Do tego sama autorka  Kathryn Stockett doskonale wie o czym pisze - urodziła się i wychowywała w bogatej białej rodzinie z Missisipi i jako dziecko miała czarnoskórą opiekunkę.
    Narracja książki prowadzona jest przez trzy główne bohaterki w przeplatających się rozdziałach. Jedna z nich - Minny - jest najlepszą kucharką w mieście, a może nawet i całym stanie. I to jej specjały zawitają w mojej kuchni.


    "Minny near bout the best cook in Hinds County, maybe even all Mississippi. The Junior League Benefit come around every fall and they be wanting her to make ten caramel cakes to auction off. She ought to be the most sought-after help in the state."


    Zaczynamy od ciasta karmelowego, a w następnych postach pojawią się kolejne przepisy.


    Ciasto Karmelowe Minny

    Bałam się trochę tego karmelu, bo jeszcze nigdy nie mieliśmy okazji się zaprzyjaźnić ale okazał się bardzo sympatyczny i całkiem nieźle współpracował. Z pewnością jeszcze do niego nie raz wrócę.







    Składniki:

    Ciasto

     200g cukru
    200g miękkiego masła
    200g mąki
    4 jajka (lekko ubite)
    2 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
    2 łyżki stołowe mleka

     Masa karmelowa

    125g masła
    200g cukru
    125g cukru pudru
    125ml wrzącej wody





    Przygotowanie:

    Ciasto

    1. Nagrzewamy piekarnik do 190 stopni. Natłuszczamy i wykładamy papierem do pieczenia dwie okrągłe foremki o średnicy 20cm.
    2. W dużej misce miksujemy wszystkie składniki ciasta na jednolitą masę.
    3. Rozdzielamy masę po równo do dwóch foremek, wygładzamy powierzchnię łyżką i pieczemy ok 20min aż ciasto się ładnie zarumieni (ja zawsze dla pewności sprawdzam czy wetknięty w ciasto patyczek jest suchy po wyciągnięciu)
    4. Upieczone blaty wyciągamy z piekarnika, kiedy trochę ostygną w foremkach, wyciągamy i zostawiamy do całkowitego wystygnięcia.


    Masa Karmelowa

    1.  Do masy potrzebny nam będzie syrop karmelowy. Wymaga trochę uwagi i skupienia ale wyszedł mi za pierwszym razem, więc nie jest taki straszny. Na średniej wielkości patelni rozpuszczamy, od czasu do czasu mieszając, 200g cukru. Gotujemy bez mieszania aż uzyska złoto-brązowy kolor ( jest to dosyć szybki proces, więc trzeba uważnie obserwować). Usuwamy patelnię z kuchenki i ostrożnie, ciągle mieszając dodajemy zagotowaną wodę, wstawiamy z powrotem na kuchenkę i podgrzewamy na małym ogniu ciągle mieszając aż wszystkie grudki się rozpuszczą.
      Dodawanie wody do gorącego karmelu powoduje dosyć mocne 'strzelanie' czy 'bąbelkowanie' dlatego polecam użycie tutaj długiej drewnianej łyżki, by nasze ręce znajdowały się jak najdalej powierzchni patelni. W tym momencie miałam też kryzys i myślałam, że już nic z tego nie będzie, bo z grudkami powstałymi po dodaniu wody trzeba długo i zamaszyście walczyć ale ostatecznie udało się, dlatego NIE WOLNO SIĘ PODDAWAĆ! :)
      Powstały syrop odstawiamy do wystygnięcia.
    2. W misce miksujemy masło na jednolitą gładką masę, następnie ciągle miksując dodajemy cukier puder a na koniec wystygnięty syrop karmelowy. Jeśli masa jest zbyt płynna wystarczy włożyć ją na chwilę do lodówki, co jakiś czas sprawdzając czy nadaje się już do przełożenia blatów.
    3. Na sam koniec połową masy przekładamy warstwy ciasta a drugą rozsmarowujemy na wierzch i gotowe! Boki zostawiamy 'gołe' w stylu angielskich Victoria Sponge. 
     Ciasto ma w sobie sporo cukru ale nie jest 'cukrowo' słodkie. Dzięki karmelowej masie smakuje nieziemsko, zwłaszcza w towarzystwie niesłodzonej kawy ;)





    Smacznego!