Monday 13 January 2014

Dom nad rozlewiskiem

Mój osobisty fenomen tego typu książek polega na tym, że zaczytywałam się w nich będąc nastolatką, a teraz patrzeć na nie nie mogę, mimo że bliżej mi przecież do wieku głównych bohaterek.
Przyznaję szczerze - nie przeczytałam. Próbowałam, ale wymiękłam. Miałam dobre chęci, ale ostatecznie stwierdziłam, że nie mam aż tyle czasu w życiu i wolę go spożytkować w inny sposób. Nic nie poradzę.
Główna bohaterka w okolicach pięćdziesiątki, nieszczęśliwa w małżeństwie z rozsądku, odchowane dzieci, praca w korporacji, romanse, kryzysy... Potem poszukiwanie korzeni, ach jak wspaniale jest na wsi, a jak okrutnie w mieście...nie moja bajka niestety. 

Urzekły mnie jednak opisy okołojedzeniowe i wplecione w fabułę przepisy. Rozpoczynający książkę opis śliwek spowodował ślinotok, wywołał nostalgię na wspomnienie wakacji u dziadków i pochłaniania ton owoców prosto z drzewa. Do tego wkurzam się niesamowicie, bo w kraju haggisa i jajek w occie (nawet nie pytajcie...) nie dane będzie nikomu posmakować śliwki węgierki, czy wiśni, a poziomki widziałam raz w przeciągu ponad trzech lat w...ogrodzie botanicznym. Ukradłam jedną z krzaczka i zjadłam z zamkniętymi oczami, by zachować jej smak w pamięci. Tylko nikomu nie mówcie ;)

'Zjadam już piętnastą śliwkę. Zrywam je z drzewa w ogrodzie mamy. Śliwy są leciwe, dość niskie, powykręcane ze starości. Przedwojenne? Sięgam po owoce bez wysiłku i nawet nie wyceram ich o spodnie. Jak taką śliwkę węgierkę nacisnąć odpowiednio, pęka na pół, ukazując zielonobursztynowe wnętrze. Węgierki, te prawdziwe węgierki, sa słodkie, mają specyficzną, lekką goryczkę i niepowtarzalny aromat! Pod fioletową skórką, cierpką i gorzkawą, tkwi mięsista niespodzianka, rozlewająca się w ustach słodko-kwaśno, jeśli są dojrzałe, i bardzo słodko, jeśli są po prostu - dojrzałe. Tylko z takich węgierek powidła są świetne. Brązowe, skarmelizowane, gęste.'

Mogłabym czytać takie opisy w nieskończoność.

Przepisy za to postanowiłam w miarę możliwości przetestować. Podoba mi się bardzo forma w jakiej są podane, bo tylko zarysowują nam proces przygotowywania potrawy. Małgorzata Kalicińska nie podaje dokładnych ilości składników, ani wypunktowanego sposobu przygotowania. Daje nam pole do popisu i możliwość dostosowania smaku do własnych upodobań. Dzięki temu żadne dwie potrawy przygotowane na podstawie teoretycznie tego samego przepisu nie będą smakowały jednakowo i każda z nich będzie miała swój niepowtarzalny charakter. 

Na razie udało mi się przygotować zupę grzybową, barszcz ukraiński i tatara z łososia. Grzybówka jest mało fotogeniczna, więc ją sobie darujmy, a poniżej przytaczam cytaty prosto z książki i zdjęciówki moich wytworów. Nie chcę narzucać ilości i proporcji, zachęcam do przejęcia inicjatywy podczas gotowania :)



Tatar z łososia





'Surowego łososia, jakieś ćwierć kilo, mieli się albo drobno sieka. Dodaje drobno pokrojoną cebulkę, usiekane kapary, korniszonka i świeży koperek. Sok z połówki cytryny. Dobrze jest wszystko przesiekać z maślanym miąższem awokado i napełnić tym jego połówki. Ładnie ubrać gałązkami kopru.'






Ze względów estetycznych podzieliłam danie na trzy warstwy. Łososia posiekałam drobno z dodatkiem soli morskiej i sokiem z cytryny na sam spód. Następnie korniszon, kapary, koperek i trochę czerwonej cebulki, a na wierzch poszło drobno posiekane awokado. Okrągła wycinaczka do ciasteczek posłużyła za foremkę do uzyskania ładnego okrągłego kształtu.



Barszcz ukraiński





'Nastawić wołowinę, a najlepiej wołowe ogony (jeden, pokrojony - oczywiście). Fasolę jaś moczoną uprzednio przez 8 godzin ugotować. Po godzinie do ogonów dodać pokrojoną drobno włoszczyznę, poszatkowaną kapustę białą, surową lub 'Włoszkę'.
Naturalnie liść laurowy, ziele angielskie i ziarna czarnego pieprzu. Zmiksowany pomidor lub dwa, a nawet cztery (1/2 objętości kapusty). Po czterdziestu minutach dorzucić starte buraki ćwikłowe (tyle, co kapusty) i wlać kubek soku z buraków, ukiszonego (sok z kartonu też jest doskonały!). Zagotować około dziesięciu minut, żeby buraki zmiękły, ale nie straciły koloru. Wrzucić fasolę, dać kieliszek octu i zgnieciony czosnek, i ciut majeranku, już po zdjęciu z ognia. Babcia czasem dawała pokrojone ziemniaki, ale rzadko. Powinien być gęsty, pieprzny i wyrazisty. Żadnych śmietan!'





Smacznego!




2 comments:

  1. Ja na podstawie książek M. Kalicińskiej robiłam naleśniki z farszem do ruskich pierogów i sałatkę/surówkę z buraków i kapusty :) Obie potrawy bardzo mi smakowały.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wspaniale! Będę jeszcze próbować, mam notatki i listę rzeczy, które chcę sprawdzić :)

      Delete